Słów kilka o Małej Damie
Słów kilka o Małej Damie
Dlaczego zdecydowałam się na wydanie Małej Damy w Polsce?
W sierpniu 2015 roku brałam udział w warsztatach dla tłumaczy „Kein Kinderspiel” organizowanymi przez Fundację Roberta Boscha. W kilkunastoosobowej grupie tłumaczy z całego świata (m.in. z Argentyny, Brazylii, Rosji, Chin) pracowaliśmy na wybranych fragmentach książek dla dzieci niemieckich autorów. Jedną z nich była „Mała Dama” Stefanie Taschinski.
Urzekła mnie od pierwszego przeczytanego zdania J. Na pierwszy rzut dostaliśmy fragment ze słowami, których nie znajdziemy w słowniku: Chamäleonisieren, Tofograf, Pixeldites, itd. Praca nad tym krótkim tekstem była naprawdę fascynująca i bardzo się ucieszyłam na wiadomość, że za kilka dni odwiedzi nas autorka książki – Stefanie Taschinski. I nie rozczarowałam się. Na spotkanie przyszła młoda, ciepła osoba, która opowiedziała nam nieco o swojej pracy i dla której potem każdy z uczestników warsztatów miał odczytać fragment jej książki w swoim języku. Była to istna wieża Babel: począwszy od armeńskiego, przez hiszpański w różnych odsłonach, po chiński, rosyjski i polski, Stefanie słuchała naszych wersji i była naprawdę wzruszona. Po części oficjalnej Autorka spytała mnie, czy mam do czynienia na co dzień z książką dla dzieci, ponieważ mój sposób czytania na to by wskazywał. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że mam własne, skromne wydawnictwo, w którym publikuję książki dla dzieci oraz że zawsze czytałam mojemu synowi, a także innym dzieciom na spotkaniach w księgarniach czy bibliotekach. Wymieniłyśmy się z panią Taschinski wizytówkami, po czym po powrocie do Polski, zajęta innymi projektami (ale niezwiązanymi z literaturą) musiałam na jakiś czas zapomnieć o Małej Damie. Jednak 2 lata później, gdy postanowiłam rozwinąć serię Listów od Feliksa, myśl o Małej Damie nie dawała mi spokojnie spać. Dlatego też na początku 2018 roku ponowiłam kontakt z Autorką z nadzieją, że prawa do książki nie zostały jeszcze sprzedane do Polski. Pani Taschinski ucieszyła się z faktu, że chcę wydać jej serię w Polsce i po podpisaniu umowy licencyjnej zaczęłam pracę nad tłumaczeniem. Był to bardzo miły czas, naprawdę magiczny, w którym czułam się znowu jak mała dziewczynka wychodząca pod osiedlowy trzepak na spotkania z koleżankami, podczas których robiłyśmy „sekrety” na ziemi z kwiatków, przykrywanych szkiełkiem znalezionym gdzieś pod domem, grałyśmy w gumę albo w „państwa-miasta”. Opisy domowego ciepła były tak sugestywne, że naprawdę czułam zapach bułeczek zrobionych właśnie przez mamę Lilly na śniadanie czy też wzruszenie, gdy Lilly wtulała się w mamę i zdradzała jej swoje sekrety.
Tłumacząc książkę, często miałam też refleksję, jak my dorośli ograniczamy swoje dzieci, nie pozwalając im marzyć, wciskając je w nadmiar szkolnych obowiązków i pozbawiając beztroskiego dzieciństwa.
Mam nadzieję, że lektura Małej Damy przyniesie wszystkim Czytelnikom: Małym i Dużym tyle radości, ile mi dała praca nad tłumaczeniem tej książki!!